Z cyklu „Środa godna polecenia” #4 „Stowarzyszenie Umarłych Poetów”. Czy naprawdę każdy może być poetą, artystą swojego życia? Znakiem rozpoznawczym tego kultowego dzieła jest fraza zaczerpnięta z utworu Walta Whitmana: „O, kapitanie mój, kapitanie!”. John Keating przekonuje uczniów konserwatywnej szkoły (której zresztą sam jest absolwentem), że sztuka dzieje się nieustannie i każdy może dopisać do niej wers. Narzędziem komunikacji staje się poezja. Hasłem prywatnej placówki są trzy słowa: Tradycja, Honor, Dyscyplina, Doskonałość. Ich ambiwalentność polega na tym, że są tyleż szczytnym wyzwaniem, co uwierającą bezdyskusyjną powinnością. „Smakowanie słów” poezji również potencjalnie wyzwala marzenia i wiarę w młodość, o czym szybko przekonują się nastolatki chcący kontynuować działalność Keatinga, czyli wskrzesić Stowarzyszenie Umarłych Petów zbierające się w grocie w lasach Vermontu. Cena, jaką przyjdzie zapłacić za niesubordynację, indywidualizm i wyrażanie pragnień jest dla kilku podopiecznych Akademii Weltona naprawdę poważna, ale chciałoby się powiedzieć, że to dokładnie jak w życiu. Każdy bunt jest z natury romantyczny i konotuje ból, cierpienie, alienację, wygrana zaś może mieć charakter symboliczny, metaforyczny lub być daleko odroczona w czasie. Czy warto się podjąć ryzyko? To pytanie każdy musi zadać sobie samemu. Warto również zastanowić się nad postawą samego nauczyciela, nad tym, jakie decyzje podejmował, zdając sobie sprawę z konsekwencji swoich działań, lub przynajmniej je przeczuwając. Czy powinien był gwałcić zastany świat poukładanych sal, lekcji i domów? Czy w ogóle – zważywszy na skłonności charakteru Keatinga towarzyszące mu od młodzieńczych lat – warto było go zatrudniać? Jaka jest wreszcie rola młodzieńczej solidarności w myśleniu, wyrażaniu oczekiwań? Czy warto się poddać słowu? Te i wiele innych pytań o charakterze miej lub bardziej uniwersalnym pojawiają się, kiedy widzi się „Stowarzyszenie Umarłych Poetów” z wybitną, przejmującą rolą niezapomnianego Robina Williamsa jako nietuzinkowego, ekscentrycznego profesora literatury. „Carpe diem” oznaczające powinność cieszenia się chwilą, życiem, możliwością oddychania, przebywania z ludźmi itp. podbija jeszcze wyzwania, których podejmują się uczniowie w elitarnej szkoły u stóp Vermontu. Czy odważycie się czynić swoje życie niezwykłym i szukać piękna, „poezji” w każdym przedsięwzięciu? Poniżej kadry z filmu „Stowarzyszenie Umarłych Poetów” (reż. P. Weir).

PODZIEL SIĘ