SŁOWO O LITERATURZE I SZTUCE NA DZIŚ? BARDZO PROSZĘ #48. Co wolno nam powiedzieć o literaturze i sztuce? W naukach ścisłych łatwo o weryfikację, można odwołać się do konkretnych (i aktualnych) statystyk, wyników badań, pomiarów, liczb. To są po prostu fakty i ustalenia wykraczające poza punkt widzenia jednostki i poza jednostkowe standardy naukowej poprawności. Oczywiście w ten sposób da się również potraktować np. tekst literacki (lub inny tekst kultury), ponieważ wszystko, co o nim mówimy powinno mieć swoje rzetelne podstawy w tekście jako takim, być adekwatne względem niego. Jednak jeśli poprzestaniemy na tym, usatysfakcjonujemy jedynie tych, którzy traktują tekst jako fakt, jako przedmiot. Jeśli zaś obdarzamy tekst komentarzem, wówczas pojawia się problem poznawczy i potencjalne może zaistnieć zjawisko karmienia kogoś złudzeniami, pozorami mającymi tak dalekie związki z tym, od czego wychodzimy (tj. tekstem literackim), że nasz wysiłek intelektualny wydaje się jałowy. Michał Paweł Markowski pisze tak: „Owszem, kategoria weryfikacji jest potrzebna tam, gdzie trzeba upewnić się, czy ktoś nie oszukuje: czy nie przekręca cytatu, czy nie fałszuje kontekstu, czy nie myli pojęć. Idea weryfikacji musi jednak zawieść, gdy rozbijamy nasz obóz na wyższej lub bocznej grani. Falsyfikacja błędnych interpretacji pozwala nam (czasami) powiedzieć, czym nie jest  tekst błędnie interpretowany, nie pozwala nam jednak powiedzieć, czym ten tekst mógłby stać się w naszym życiu. Nie pozwala nam zobaczyć czegoś, czego do tej pory nie widzieliśmy, czegoś, co pozwoliłoby nam przesunąć granice naszego poznania.” (Michał Paweł Markowski, „Polityka wrażliwości”, Kraków 2013, s. 202). Badacz powołuje się na słowa Henryka Markiewicza, który, zwiastując kryzys literaturoznawstwa, mocno obstawał przy mocnej obiektywności mówienia o tekstach, by nie dopuszczać do całkowitego rozchwiania standardów przez skażanie tego, co mówi się o literaturze (szerzej też sztuce) subiektywizmem, daleko posuniętymi i nierzadko pachnącymi naiwnością acz śmiałymi czy też zuchwałymi, rozbisurmanionymi stwierdzeniami. Markiewicz opowiadał się przeciwko interpretacjom (rozumianym przede wszystkim w dyskursie dekonstrukcji), bo dla niego oznaczało to przypisywanie tekstom znaczeń nie dających się z nich wywnioskować, nijako z nimi związanych lub nawet stających w sprzeczności wobec tekstów. (zob: Henryk Markiewicz, „O kryzysie w literaturoznawstwie z Henrykiem Markiewiczem rozmawia Maciej Nowicki”, w: „Europa” 2006). Trudno Markiewiczowi nie przyznać racji, ale tylko w tym senie, że w mówieniu o literaturze są wypowiedzi męczące, delikatnie mówiąc trudne, jednakże prawdą jest również to, że – nie chcąc pozostać anachronicznymi – przychodzi nam uznać, iż odniesień człowieka do świata nie da się zamknąć w jednym dyskursie i jemu podporządkować całą epistemologię. Michał Paweł Markowski reagując na uwagi Henryka Markiewicza, pisze o zasadzie podwójnej alienacji, czyli stacji, kiedy badacz niejako „wyzbywa się” swojego świata („pozorów”) i widzi w tekście literackim tylko to, co „prawdę” tekstu. Zajmowanie się literaturą (sztuką) jest problematyczne, tezy, interpretacje są bardzo dyskusyjne, co oznacza, że badacz (ale też młodziutki badacz, tj. uczeń w szkolnej ławie) ma wrażenie niepewności, stąpania po grząskim gruncie i może prowadzić do narastających frustracji. Odpuszczenie sobie mówienia o literaturze byłoby jednak równe odpuszczeniu sobie mówienia o nas samych, o ludziach i zjawiskach z nami związanych, wreszcie groziłoby zaniechaniem refleksji i autorefleksji i w rezultacie ubożeniem. Kończąc ten wpis i kierując się mniejszą lub większą siłą rozsądku, wypada podkreślić, że cokolwiek mówmy o literaturze, dajmy temu podstawy, bądźmy choćby najbardziej odważni, ale unikajmy brawury (rozumianej przeze mnie tutaj jako pisanie, by tylko coś, nie ważne co napisać). W mówieniu o literaturze, chodzi bowiem o podejmowanie z nią gry (a gra ma zawsze zasady i reguły) i „odnawianie egzystencji”, bo jak pisze Markiewicz: „Każdy, kto pisze o literaturze, postępuje jak kolekcjoner: poluje nie na przedmioty, lecz na zdarzenia, które pozwalają mu poszerzyć przestrzeń własnego życia. „Odnowić stary świat” – oto marzenie, które nachodzi mnie, gdy zabieram się do pisania o literaturze, albowiem świat, w którym żyjemy, w którym ja żyję, świat, w którym rozwija się nasza egzystencja, z każdą chwilą staje się stary i domaga się nieustannej odnowy. Nie domaga się nowości, lecz odnawiania, odświeżania, odzyskania, domaga się, jakby powiedział Szkłowski, odzwyczajenia, które przyjść może tylko wtedy, gdy nie uwierzymy w świat gotowych i zamkniętych przedmiotów, dających się poukładać w szczelnie odgrodzonych od siebie szufladach.” (M.P. Markowski, „Poetyka wrażliwości”, Kraków 2013, s. 2013-2014).

PODZIEL SIĘ