SŁOWO O LITERATURZE I SZTUCE… #85. Tylko nie dopowiadaj sobie zbyt wiele. Co czytanie ma wspólnego z szukaniem wielkanocnego króliczka w ogrodzie? Idąc tropem „Interpretacji i nadinterpretacji” Umberto Eco, a także śladami koncepcji postulowanych przez Noblistę, można przyjąć, że króliczek to taka animizacja kodów i sensów, które musi odnaleźć odbiorca (Czytelnik Modelowy: Czytelnik Naiwny i Superczytelnik – mówi o nich Eco) tekstu.

Umberto Eco forsował swoje teorie i wychodził nimi naprzeciw hermeneutyce, poststrukturalistom, dekonstruktywizmowi, pragmatystom. W swoim myśleniu bliski pozostaje na przykład Romanowi Ingardenowi, ale niezmiennie postulując, że figura odbiorcy dzieła ma kluczowe znaczenie w tworzeniu sensu danego tekstu. Ta swego rodzaju władza – według Eco – nie może być jednak anarchiczna i nieograniczona, co oznacza, że nie wszystko wolno interpretatorowi, ma on być wyzbytym subiektywności i dowolności Czytelnikiem Modelowym wytwarzanym przez sam potencjał tekstu. Ten Czytelnik Modelowy szuka ukrytych kodów i sensów, bo tekst to przejaw konwencji, dlatego czytanie przypomina semantyczną aktualizację pewnych strategii, jakie w sposób inherentny związane są z dziełem. Ostatecznie – jak wolno wnioskować – Eco chodzi raczej o rozumienie tekstu, niż o jego interpretację, która dla niego zawsze będzie co najmniej (nad)użyciem. „O co chodzi autorowi Interpretacji i nadinterpretacji? Przede wszystko o trzy rzeczy. Po pierwsze, o czym już była mowa, o to, że interpretatorowi nie wszystko wolno. Po drugie, że interpretacja nie jest postępowaniem hermeneutycznym, a interpretator kimś wtajemniczonym, kto poznawszy tajemnicę, wywyższa się ponad tłum profanów. I po trzecie, że konieczny jest metajęzyk, za pomocą którego (z pozycji którego) można dokonać trafnej oceny konkurujących ze sobą interpretacji i wskazać, które interpretacje są złe.” (Michał Paweł Markowski „Interpretacja i nadinterpretacja”, w: „Interpretacje” t. 1, Gdańsk 2023, s. 83).  Zatem: interpretacje nie pozostające w sprzeczności z całością tekstu uznać można za niefałszywe, ale trudność i tak polega na tym, iż nie można rozeznać, która z nich jest najlepsza. Eco proponuje rezygnować z „paranoi” i zaleca wiarę w „zdrowe” teorie interpretacji jak gdyby wszystko rozgrywało się dla niego w tekście i wszystko dało się wysłowić. jak gdyby wszystko rozgrywało się dla niego w tekście i wszystko dało się wysłowić… 

Michał Paweł Markowski w jakiś sposób godzi wodę z ogniem, ponieważ pisze, że interpretacja zawsze zaczyna się od wiedzy i ten fakt daje już opór anarchizmowi interpretacyjnemu. „Interpretacja zaczyna się od wiedzy (tu zgadzałem się z Henrykiem Markiewiczem), ale na wiedzy nie kończy  (tu się nasze drogi rozchodziły). Cała sztuka na tym polega, by śmiałość interpretacji, która jest jej warunkiem elementarnym, nie przysłaniała jej rzetelności.” (Michał Paweł Markowski „Jak poprawnie interpretować (krótki kurs)”, w: „Interpretacje” t. 1, Gdańsk 2023, s. 104). Być może jest tak, że sukces pragmatysty jednak się kończy, podobnie jak wyczerpuje się mania interpretacji.

Tak, jak powyżej wygląda lakoniczny zarys teoretyczny odnoszący się do interpretacji nie będącej hermeneutycznym poszukiwaniem, natomiast uzus społeczny i powszedni rządzi się innymi prawami. Z punktu widzenia kulturoznawczego człowiek zawsze będzie potrzebował porozumienia, socjalizacji nie tylko w sensie cielesnym, biologicznym, ale również abstrakcyjnym i w takim aspekcie rodzi się przestrzeń dla literatury, ona wręcz wkracza na podium jako medium negocjacji i porozumienia, wytwór języka. 

„Pytanie „dlaczego ludzie czytają literaturę?” jest równie kłopotliwe, jak pytanie „dlaczego ludzie pija wino?”. Nie ma jednej racji ani dla czytania literatury, ani dla picia wina. Są natomiast różne sytuacje, w których i czytanie, i picie (można tu także wstawić inne czynności) staje się istotnym składnikiem naszej egzystencji. Czyta się po to, żeby utożsamić się z kimś lub czymś: jednostką lub społeczna strategią, autorem z przeszłości lub nurtem płynącym opodal, i z pewnością nikt nie może ustalić hierarchii między tymi różnymi powodami. Z punktu widzenia współczesnego rewolucjonisty czytanie dla przyjemności jest reliktem ideologii mieszczańskiej, z kolei dla kogoś, kto tylko czeka, by wyciągnąć w pociągu lub samolocie książkę i spędzić w jej zamkniętym kręgu osiem godzin, wszelkie doszukiwanie się politycznego rezonansu w lekturze kłóci się z potrzebą wytchnienia i spokoju od gwałtownych zatrudnień. Ludzie czytają jak chcą i nie ma na to rady.” – pisze Michał Paweł Markowski i dodaje, że „Spór o interpretacje jest w gruncie rzeczy sporem o sposoby widzenia świata. […] Jest ekspresją czyjegoś poglądu na świat, który nie jest  – jak ujmował to Husserl, krytykując Diltheya – kwestią psychologiczną, lecz egzystencjalną. Interpretuję tak, jak egzystuję, w tym znaczeniu, że interpretacja jest sposobem, w jaki nadaję mojej egzystencji sens. Jeżeli tak, to spór o interpretacje może być jedynie sporem o różne sposoby (techniki, strategie, modalności) egzystencji. I tam, gdzie rozgrzewa się do białości – nieuchronnie jest.”  (Michał Paweł Markowski „Wrażliwość, interpretacja, literatura”, w: „Interpretacje” t. 1, Gdańsk 2023, s. 396 i 404).

Tym, być może przydługim lecz na pewno wartościowym, cytatem przychodzi mi zakończyć ten wpis, tylko pozostawiając Was z pytaniem, czy skłonni jesteście przystać na słowa Laurenta Dubreuila, które niewątpliwie podbijają jeszcze poruszaną przeze mnie kwestię interpretacji nie będącej odczytaniem hermeneutycznym: „Literatura jako mutacja powstaje w efekcie zderzenia aktów pisania, aktów czytania, języków i dyskursów” (Laurenta Dubreuil, „Czym jest „teraz” dla literatury?”, w: „Literackie doświadczenie rzeczywistości”, red. Grzegorz Grochowski, Warszawa 2017, s. 177).

E z CTS

Zdjęcie ma charakter poglądowy: źródło: pexels.com

PODZIEL SIĘ