SŁOWO O LITERATURZE I SZTUCE NA DZIŚ? PROSZĘ BARDZO #37. Wpisów powstało kilkadziesiąt. Aby je zrobić, należy wywołać wyobraźnię ze stanu latencji. Zatem dziś o figurze homo imaginatora i o tym, że literatura może mieć coś wspólnego z cząstką Higgsa:) (Dowiecie się w podsumowaniu.) W niej nie chodzi tyle o podmiot, co o aktywność, którą się manifestuje, ponieważ ta wyobraźnia nadaje kształt podmiotowości i dziełu sztuki, sama jednak „kategoria podmiotu nie jest […] żadną oczywistością, dogmatycznym punktem wyjścia” (A. Bielik-Robson, „Inna nowoczesność. Pytania o współczesną formułę duchowości”, Kraków 2000, s. 10). Brzmi to trochę tak jakby podmiot był potrzebny wyobraźni, a i tak nie mógł „ściągnąć” z tej sfery imaginatywnej wszystkiego, co tam się dzieje, ponieważ nie pozwala na to ułomna percepcja. Dyspozycje wyobrażeniowe przynależne są podmiotowi tworzącemu i czytającemu (odbiorcy) dzieło, szczególnie to literackie, co więcej inherentną cechą staje się relacyjność. „Wyobraźnia jest zawsze w akcie, zaś wyobrażenia nie są ontycznie ani epistemologicznie samodzielne, jak res extensa względem res cogitans. Stanowią intencjonalne przedmioty aktów wyobraźni. Status ontyczny wyobrażeń nie jest rozstrzygnięty, zostają one przesunięte w obszar swoistego epoche, w sferę irrealności” (Marta Matylda Kania „W poszukiwaniu twórczego podmiotu” w: tejże „Żywioły wyobraźni. O wyobrażeniu i przeobrażeniu”, Kraków 2014, s. 14). (Post)Kartezjański (i bardziej już Husserla) podmiot uwikłany jest w sieć transparentnych powiązań, samo cogito wyrywające się poza kultury i lingwistykę staje się więc dużo bardziej transcendentne i imaginacyjne, choć chciałoby być pełne, jasne, świadome, jakby „skończone”. Interesujące wydaje się to, co Jane Paul Sartre pisze o wyobraźni, podkreślając, świadomość byt-w-sobie, byt-dla-siebie i byt rzeczy, z których to byt-dla-siebie ma możliwość za pomocą wyobraźni uchwycić nierzeczywistość, co jest możliwe dzięki przejściu z wyobrażeniowej irrealności do świadomości refleksyjnej, która ujmuje wyobraźnię, przy czym samo wyobrażenie ma status nieprzedmiotowego. Stąd dla Sartre’a każde dzieło sztuki jest nierzeczywistością, więc na przykład twórca nie może być moralnie odpowiedzialny za treści, które przekazuje. Literatura staje się niwą, na której realizowane są niezrealizowane w świecie możliwości, jest ona …działanie. ( Tu należałoby przypomnieć wpisy, w których była mowa o czasownikowym charakterze kultury, więc również literatury, o czym to pisał R. Nycz między innymi w „Kulturze jako czasowniku” wyd. w 2017 r.). Nierzadko wykluczające się akty świadomościowe tworzy świat wtórny wobec wyobrażeniowego. „Wyobraźnia to zdolność do neantyzacji, ujmowanie przedmiotu jako nieobecnego, a zarazem realizacja ludzkiej wolności, oraz intencjonalne uobecnienie nierealnej rzeczy składającej się z miejsc niedookreślenia. Wyobrażenie i przedmiot, którego jest ono magicznym odpowiednikiem, analogonem, są od siebie na zawsze odseparowane. […] Jedyną drogą ucieczki od nierzeczywistości jest jej „pomnażanie”, zostawianie jej zalążków, jej śladów w realnym świecie” (Robson, „W poszukiwaniu…”, op. cit. s. 44-45).
PODSUMOWUJĄC: Ryszard Nycz pisał, że literatura jest śladem, tropem rzeczywistości, ale jest też – jak się wydaje – tropem sfery wyobrażeniowej, nierzeczywistości. W fizyce mówi się o cząstce Higgsa, której przejścia ślady widzimy lecz jej samej nie ma możliwości. Może to podobnie ze sferą imaginatywną – jej samej nie przełożymy,, nie „ściągniemy”, jednak dowodem na to, że ona jest stają się jej ślady w rzeczywistości np. literatura, poniekąd też sztuka (tylko sztuka jest albo wcale, albo mniej dyskursywna, niż literatura). Powiedzielibyście, że tyle się gdzieś tam hen, hen zadziewa, zanim ślad zostanie na papierze? Hmmmm… Pozdrawiam, Wasza E z CTS
Wpis powstał 15.09.2020 r. i wówczas został opublikowany na moim FB.
PODZIEL SIĘ