SŁOWO O LITERATURZE I SZTUCE NA DZIŚ? Proszę bardzo #78 Supeł prawd i upowszechnianie skomplikowanego doświadczenia. Trudna droga prowadzi do zrozumienia, czym jest doświadczenie. Za Wilhelmem Dilthayem można powtarzać, że ukazuje ono skomplikowane relacje między przeżyciem a jego wyrażeniem, przejawami. Relacje te mają charakter zarówno dialektyczny, jak i dialogiczny. Przyjmuje się, w dużym uproszczeniu, że literatura to zapis skomplikowanego doświadczenia (ono zaś podlega konwencji, także kulturowej, jak również klasyfikacjom), od splotu emocji, intencji i namysłu zaczynając, a kończąc na aspekcie epifanii i kontekście epistemologicznym.  To oczywiste, że snucie opowieści o samym sobie, świecie było ekspresją niemal przyrodzoną człowiekowi i chociaż efekt takiego wysiłku ma określoną formę (np.: obrazu, wiersza), to nie można go traktować w sposób statyczny, gdyż przede wszystkim byłaby to dość anachroniczna perspektywa, zwłaszcza, że niewątpliwie jest on częścią kultury, ta zaś – przyjmuje się – ma charakter czasownikowy.

Warto więc zauważyć, że modeli dzieła literackiego było wiele, na przykład ten pozwalający pojmować go jako zamkniętą, istniejącą samodzielnie i autonomiczne całość (tj. rzeczownikowo, sprowadzając go do poziomu raz na zawsze zamkniętego artefaktu, mówiąc obrazowo: jakby był np. pudełkiem schodzącym z linii produkcyjnej). Sprawdzał się on szczególnie w epokach, w których narzucano konkretny profil tekstom i w taki sposób je konceptdualizowano, natomiast brak ciągłości, przestrzeń pozwalająca na indywidualizację ekspresji artystycznej powodowały, że należało się przyglądać dziełu raczej rozumiejąc je jako węzeł sieci tkaniny, a także w sposób fragmentarny i horyzontalno-powierzchniowy. (por. Ryszard Nycz, „Literatura: litery lektura. O tekście, interpretacji…” w: „Teoria – literatura – życie. Praktykowanie teorii w humanistyce współczesnej”, t. 1. pod red. Anny Legeżyńskiej i Ryszarda Nycza, Warszawa 2012, s. 130-131).

Cóż zatem wypada powiedzieć, może tyle, że prawda istnieje tylko dla naszego umysłu, każdy rodzaj wyłożenia jej jest już rodzajem uproszczenia, kłamstwa związanego z decyzją, zmaterializowaniem doznań, jednak bez tego kłamstwa nie ma literatury poruszającej czułe struny naszej wyobraźni i rozbudzającej ciekawość postrzegania świata i pozwalającej na nowo przyjrzeć się temu, co, jak sądziliśmy, znane nam było przynajmniej w dobrym stopniu. Oznacza to, że my nie odkrywamy czy „rozszyfrowujemy” rzeczywistości tekstowej (będącej częścią skomplikowanego doświadczenia), ale partycypujemy w doświadczaniu tej rzeczywistości, próbując jednocześnie wyjść poza własne doświadczenie i nie mogąc (gdyż nawet nie byłoby to wskazane czy też ogóle  możliwe) się z niego wyrwać. 

„Postuluję odejście od nowoczesnej ideologii tekstu jako pojemnika, odizolowanego od świata, autonomicznego labolatorium standardowych procedur reprezentacji, zabezpieczenia, przenoszenia i odbierania znaczenia. I proponuję przejście do współczesnego (Latourowskiego z ducha) ujęcia laboratorium tekstu jako węzła otwartej sieci translacyjnych operacji między tym, co przyrodnicze, społeczne i dyskursywne, mediatyzującego i inwencyjnie przekształcającego relacje między umysłem, ciałem i środowiskiem.” – pisze Ryszard Nycz i podkreśla, że humanistyka szuka dla siebie miejsca między empirią a wirtualnością, co więcej, wskazuje na holistyczne, czynnościowe i sprawnościowe ujęcie tekstu związane oczywiście z koncepcją dzieła jako węzła. (Ryszard Nycz, „Trzy warianty humanistycznych praktyk tekstowych”, w: tegoż, „Kultura jako czasownik. Sondowanie nowej humanistyki”, Warszawa 2017, s. 179.

Niewątpliwie jest tak, że jeśli trzeba nam mówić o literaturze (ale nie tylko o niej), musimy uciekać się do zestawu narzędzi, które podlegają zmianom i siłą rzeczy zawsze powodują szereg uproszczeń. Rozumiem koncepcję węzła sieci, jest mi bliska metafora literatury jako oceanu lub właśnie utkanego dywanu. Przyglądamy się horyzontowi i wydaje się nam, że to, co widzimy jest uporządkowaną całością. Również na dywanie powtarzają się ornamenty, wzory, kolory, zachowuje się pewnego rodzaju symetria. Warto jednak podkreślić to, że ten efekt to nieustanna praca otchłani, gdzie są trupy, wydzieliny, brud, skamieliny i życie wciąż kotłujące się w jakiś relacjach ze sobą, natomiast wzór dywanu to faktycznie awers plątaniny – nomen omen – supłów, węzłów, które nijak nie przypominają mniej lub bardziej zachwycającej całości. Powiedzieć, że jest to skomplikowane, to właściwie jakby nic nie powiedzieć. Rzec zaś, że to inaczej niż jest, to jakby zasygnalizować, że subiektywne doświadczenie pozwoli nam widzieć jedynie sumę skomplikowanych decyzji i prawd, których nigdy nie da się w pełni zbadać i może to właśnie jest najciekawsze. W tym sensie literatura oddala nas od życia i przybliża do niego bezzwłoczne, nie będąc przecież jego synonimem, posiada tę samą konstytuującą macierzystą cechę: transparentne (tu: pełne niewidocznych, subtelnych a czasem wyraźnych przeniknięć) skomplikowanie i otwiera drogę do zanurzenia się w jego istotę, bezkresną, permanentną podróż. 

A Wy, jak postrzegacie literaturę? Czym ona dla Was jest?

Z pozdrowieniami

Wasza E z CTS

 

 

PODZIEL SIĘ