Najważniejsze egzaminy, które zdawałam były trudne, ustne i trwały ponad godzinę. Te 60 minut mówienia uświadomiły mi, jak ważne jest intelektualne ścieranie się, zmaganie ze swoimi słabościami i pokonywanie barier retorycznych, bo nawet najlepsze merytoryczne przygotowanie to trochę za mało. Trzeba pożenić obowiązek merytoryczności z przyjemnością mówienia. Jaki to daje rezultat? Sama staram się dbać o to, by moi najmilsi słuchacze mieli komfort rozwoju pod moim czujnym okiem. Za punkt honoru uważam zapewnić im to, czego być może mi brakowało lub nie miał mi kto dobrze doradzić w niektórych sytuacjach.

Jednocześnie pozostaje świadomość, że nie jesteśmy w stanie nikogo przekonać do siebie, bo otwieranie się na Innego to proces, który wymaga wysiłku dwóch stron.
Podczas Kongresu Obywatelskiego wysłuchaliśmy historii świetnych ludzi. Dumnych z tego, że są Polakami, że stać ich na sukcesy i którzy przez nieustanną transformację samych siebie mogą wpływać na świat zewnętrzny. Jacek Santorski mówił o zerwaniu z kulturą folwarku a Rafał Sonik o tym, że akwarium musi rosnąć wraz z rybą, w przeciwnym razie ona zdechnie.
Jeśli mamy być lepsi, musimy przede wszystkim zechcieć być lepszymi dla siebie i świata. Samo życzeniowe myślenie to jednak zbyt mało, trzeba ponieść czasem kamienny trud, którego rezultat bywa przewidywalny lecz nieoczywisty. Czy warto? Tak.

Kilka razy podczas Kongresu Obywatelskiego padały słowa wyjęte z klasyki poezji polskiej
(Asnyka, Tuwima) i to – moim zdaniem – są wspaniałe podparcia i, co jeszcze bardziej mi się podoba, sięgają po nie mężczyźni sukcesu, mający przeżycia, aurę i osobowość. 
Żyjemy w czasach, kiedy o wolność nie trzeba walczyć ale dbać i – jak twierdzi Rafał Sonik – umieć wyjść za horyzont, który kiedyś stanie się punktem wyjścia, nie zaś perspektywą, bo „(…) zwycięzcą – kto drugim da / Najwięcej światła od siebie” (Adam Asnyk).
Lidera poznaje się po tym, że przebywając w jego otoczeniu, to ludzie czują się ważni. Te właśnie słowa w przerwie sprowokowały mnie do krótkiego dialogu z prof. Andrzejem Blikle (nota bene: naprawdę lider).
Wartości, podstawy i kompetencje – respekt wobec nich i humanistyczne spojrzenie gwarantują sukces bez względu na branżę, którą się zajmujemy.
Spodobało mi się, że kilka razy powoływano się na pozytywistyczną myśl. Widać ten dyskurs pracy wypiera powolutku romantyczne chęci porywania się z motyką na słońce, działań kompulsywnych, ale zatrzymuje ideę, ponieważ ta zawsze była – i moim zdaniem – będzie ważna, konstytuuje nasze mentalne ustawienie się wobec świata, teraźniejszości, przeszłości i przyszłości.
„Wierzymy, że <<Porozumienie dla Edukacji>> będzie ważnym – ponieważ wypracowanym społecznie – zestawem propozycji dla polityków, instytucji edukacyjnych, a także wszystkich, którzy mają wpływ na funkcjonowanie polskich szkół”. Wolno mi myśleć, że czasami zawracamy Wisłę kijem, nazywamy, pakujemy w opasłe tomy i rozporządzenia te potrzeby i działania, które są mi doskonale znajome z mojej edukacji w szkole podstawowej, ale skoro jest taka konieczność, niech będzie.
Odniosłam się, i na szczęście zrozumienie znalazłam, do tego, że należałoby się zastanowić, czy jest konieczne wprowadzanie do szkół kolejnych „nowotworów” w postaci udziwnionych (też z nazwy) przedmiotów. Nazywam je nowotworami, ponieważ to, co faktycznie robi się z nimi, pozwala mi na takie stwierdzenie. Rzadko eksploatuje się je w sposób rozsądny i – jak chcieli paneliści – z naciskiem na rozwój kompetencji miękkich. Owszem ktoś zarobi na pisaniu programów, pisaniu podręczników, potrzebne będą kolejne szkolenia, ale jeśli zagłębimy się w sens…
Podobnie jest ze ścieżkami interdyscyplinarnymi, które są jak miecz obosieczny, ponieważ istnieje niebezpieczeństwo rozproszenia (odejścia od wysokiej specjalizacji), ale też pozwala rozwijać horyzonty. Może zatem – co podkreśliłam – wykorzystać w postaci fakultetu, unikając obligatoryjności, zwłaszcza takiej narzuconej przez system (np. ministerialnie). Ostatecznie doszliśmy do prostej konkluzji, że za wszystkim stoi człowiek, edukator, nauczyciel i to w jego zamyśle, motywacji, pasji i kompetencjach, a także odpowiedzialności jest te 45 minut.

Reasumując, sparafrazuję słowa p. Rafała Sonika: żarówka słabej mocy da światło takie, które potrafi.
My, Moi Drodzy, mamy w sobie ogromne pokłady
światła, by sięgać po wyzwania i cieszyć się z pasji, którą mamy w sobie.
Wróciłam z Kongresu Obywatelskiego bardzo zadowolona i nie tylko dlatego, że mogłam stanąć twarzą w twarz z takimi osobowościami i osobistościami jak:  Luk Palmer (Prezesa Zarządu Kongresu Obywatelskiego, InnoCo Sp.z.o.o), Robert Firmhofer (Dyrektora Centrum Nauki Kopernik), porozmawiać z p. Zofią Grudzińską (Rada Programowa III Kongresu Polskiej Edukacji), a w atelie z prof. Andrzejem Blikle, ponieważ to są doświadczenia niezwykle budujące, ale przede wszystkim, dlatego że utwierdziłam się w oczach tych ludzi, że myślę dobrze, a w momencie, w którym się znalazłam, było mi to bardzo potrzebne.
Dużo światła dla Was.
Pozdrawiam.
Ez CTS

PODZIEL SIĘ