Lekcja nie jest spektaklem jednego aktora-nauczyciela. To uczeń, wykonując szereg prac ma wynieść z tych czterdziestu pięciu minut jak najwięcej umiejętności i przekonania, że poradzi sobie z materiałem, będzie umiał zastosować teorię w praktyce, w konkretnych sytuacjach czy do poleceń i będzie ona stanowić bazę do krytycznego myślenia. Nauczyciel występuje w roli bacznego obserwatora, wspomaga proces rozwoju intelektualnego, ale także przyczynia się do kształcenia jednostki, która potrafi żyć w świecie zmian społeczno-kulturowych oraz posiada wykształcone kompetencje społeczne i emocjonalne. Nauczyciel „Zamiast mówienia, powinien nauczyć się milczeć, zamiast nauczać, powinien obserwować; zamiast dumnej godności tego, kto chce się objawić jako nieomylny, powinien przywdziać szatę pokory” (H.K.Berg, Maria Montessori – poszukiwanie życia razem z dziećmi. Odpowiedzi na aktualne pytania pedagogiczne, Kielce 2007, s. 39). Jego rola powinna sprowadzać się do wspierania ucznia w myśl zasady „pomóż mi zrobić to samemu” (op. cit., s. 33). „To związane jest również z przekonaniem, iż nauczyciel nie jest twórcą prawdy, jest tylko <<pomocnikiem>> w odkrywaniu prawdy przez podopiecznego” – pisze, odwołując się do pedagogiki Montessori, Anna Guzik (Edukacja polonistyczna wobec trudnej współczesności, red. Anna Janus-Sitarz, Kraków 2012, s. 301). Postulaty Montessori bardzo mi się podobają, chociaż do tej pory stosowałam je raczej intuicyjnie niż w świadomości ukierunkowania na ten konkretny nurt pedagogiczny. Wraz z wzbogacaniem moich kompetencji mam coraz większy szacunek dla świetnych pedagogów pracujących w przedszkolach i szkołach podstawowych.

OD JAKOŚCI CZASU SPĘDZONEGO W SZKOLE PODSTAWOWEJ, A TAKŻE W PRZEDSZKOLU   ZALEŻY DALSZY ROZWÓJ DZIECKA. Dziecko w każdej fazie rozwoju wymaga nieco innej uwagi. Włoska lekarka twierdziła, że w czasie wchodzenia w dorosłość szczególnie domaga się: poszanowania godności osobistej, wspierania odpowiedzialności,  wiary we własne siły i przy wyborze ideałów, poczucia niezależności, a także chęci zaistnienia w społeczeństwie. Twórczyni metody mówiła: „Uczyłam się dziecka. Wzięłam to, co dziecko mi przekazało i wyraziłam to, i tak powstała metoda, zwana Montessori.”

Lekcje należy zatem planować z uwzględnieniem rozwijania w uczniach: samodzielność, kreatywność, interdyscyplinarnego myślenia, poznawanie tekstu wielozmysłowo, odkrywanie wiedzy poprzez uczenie się poza murami szkoły.
Warto przeczytać artykuł:
Zofia Ziółtak, Maria Montessori. Jak podążać za dzieckiem, aby miało swobodę samorozwoju. [w:] „Nowe Horyzonty Edukacji” Nr 1 (4)2013, s. 60-63.
Pozdrowienia, E&CTS

PODZIEL SIĘ