W niniejszym wpisie rozpatrzę, czego my edukatorzy możemy uczyć się od świata przyrody i w jaki sposób z niego czerpać, by polepszyć jakość swojej pracy.
Myślę, że każdy z nas słyszał o dogoterapii, hortiterapii (terapia poprzez kontakt z roślinami, przyrodą), ale duże wrażenie zrobił na mnie horse coaching. W metodzie wykorzystuje się naturalną zdolność konia do odczytywania emocji i błyskawicznego na nie reagowania, a także intensywną chęć współpracy

celem znalezienia w człowieku zaufania i przywódcy. Koń, podobno, nie rozpamiętuje urazów, reaguje „tu i teraz” i tak nas interpretuje. Może warto, przynajmniej od czasu do czasu, myśleć w taki sposób?. Czytałam o tym, że pamiętliwymi, uczuciowymi i bardzo inteligentnymi stworzeniami są słonie, wiec z tym zwierzęciem lepiej nie zadzierać. Nie jestem właścicielką koni, słonia – też nie mam, ale przechodziłam etapy opiekowania się chomiczkami, kotami, psem. O ogrodzie i roślinach raz już napisałam, że ich związek z procesem edukacji jest bardzo duży, ponieważ ani roślinie nie można nic nakazać, można wiedzieć o niej dużo i stworzyć jej optymalne warunki, pielęgnować. Podobnie ucząc, dajemy to, co najlepsze, obserwujemy, reagujemy, ale efekty zawsze są jedynie prawdopodobne, nie pewne i to jest oczywiste, bardzo naturalne.
Jak zatem wyjść na przeciw naturze, otworzyć się i uczyć?

To proste i jednocześnie trudne do wykonania.

* Pielęgnujmy w dziecku, młodzieży i w samych sobie to, co najlepsze, te pozytywne predyspozycje, do których mamy naturalną skłonność. Inne starajmy się utrzymać na optymalnym poziomie.

* Mając zaufanie do samych siebie, budujmy zaufanie, w relacji nauczyciel-uczeń jest ono bardzo potrzebne i na pewno nie pojawia się od razu i nie zamyka się na słowach czy kończy szczerych chęciach.

* Bądźmy partnerami, nie zaganiaczami. Oczywiście efekt dydaktyczny można osiągnąć tresurą, jak w cyrku, tylko taką drogą nie warto.

* Wymagajmy. Kto ma psa w domu, ten wie, że często jest tak, że to pies ma nas pod pantoflem, ale potrzebuje też reguł i dzięki nim będzie nas szanował. Będzie też czuł się bezpiecznie i czuł, że może na nas liczyć. Podobnie jest w relacjach międzyludzkich. Umawiajmy się, negocjujmy warunki, ustalajmy granice. Wspólnie.

* Bądźmy konsekwentni ale nie apodyktyczni. Tyran przegra, choć będzie mu się wydawało, że odniósł zwycięstwo. Bierzmy pod uwagę okoliczności, kontekst, a uprzednio zróbmy wiele, by szybciej rozpoznać komplikującą się sytuację.

* Pielęgnujmy relacje. Sytuacja edukacyjna jest bardzo specyficzna (nie ważne czy dotyczy szkoły, uczymy się przecież w różnych miejscach i różnych rzeczy) i wymaga pielęgnacji. Opiekujmy się sobą nawzajem i lubmy się. Łatwo powiedzieć, prawda? Może. Ale jeśli ciągle będzie towarzyszyło nam poczucie straty, zagrożenia czy frustracji, raczej utkniemy w martwym punkcie, bo przecież nikt mam nie gwarantował, że to łatwy kawałek chleba i pójdzie jak z płatka.

*Otwórzmy umysły. Można tego dokonać w całkiem prozaiczny sposób. Niech każdego dnia towarzyszy nam natura. Usiądźmy na ławce w parku, przynieśmy kwiaty do sali, przed pracą idźmy z psem na spacer, do teczki z kartkówkami schowajmy kasztany, pojedźmy do do pracy rowerem. Banał? Truizm? Może, za to efekt murowany.

Reasumując:
W kontakcie z naturą, ze zwierzętami odkrywamy coś, co jest fundamentalne w procesie dydaktycznym i w ogóle istotne dla funkcjonowania człowieka, zaczynamy pojmować, że nasz punkt widzenia, wyjścia nie jest jedynym, jest tylko potencjalnym i jednym z możliwych.
To, co oczywiste dla nas, starszych, wykształconych, powtarzających pewne treści wielokrotnie i pracujących nad nimi, nie musi być dla naszych uczniów. I to też jest, nomen omen, naturalne.

Słonecznej jesieni. Ez CTS

PODZIEL SIĘ