Współczesność, kultura, nauczyciel i najnowszy…”007″. Ten wpis jest inny, ponieważ chociaż nie recenzuję filmów i to pole moich zainteresowań pachnie dziką łąką, ale o nowym Bondzie powiem słowo właśnie w kontekście współczesności, współczesnej kultury i Dnia Edukacji Narodowej. „(…) niemal w każdym doznaniu ludzkim określoną rolę odgrywa jakaś część kulturowej spuścizny zinterioryzowanej przez jednostkę i przekształconej w jej „wewnętrzne” stereotypy poznawczej organizacji świata, oceny i wyboru. Kultura współdecyduje o tym, jak człowiek myśli, jak percepcje świat. Człowiek pojmuje rzeczywistość, podporządkowując jej znaczenia udostępnione mu przez kulturę. Rzeczywistość istnieje dla człowieka o tyle, o ile oferowane przez kulturę znaczenia czynią mu ją dostępną.” (Zygmunt Bauman, „Szkice z teorii kultury”, Warszawa 2017, s. 314). Jeśli więc popkultura światowego formatu i straży przedniej jest swego rodzaju echem, kalką matrycy profilowanej przez kulturę wysoką, a tak właśnie jest, to dzieją się rzeczy na granicy olśnienia. Po pierwsze, utrzymać uwagę widza przez ponad 3 godziny bez „szycia” wcale nie jest proste. Badania wskazują, że po trzech sekundach oceniamy człowieka i coraz trudniej separować zjawiska od bodźca czy obiektu, na którym się koncentrujemy. To są znamiona współczesności, z którymi, chcemy czy nie, musimy się mierzyć. Przede wszystkim warto podkreślić, że Bond dokonał pewnych wyborów, dojrzał. Ten okres nie był krótki, ale przecież czas bycia młodym we współczesnej kulturze wydłuża się, nawet w konwencji unijnej mierzony jest do trzydziestego roku życia. Wołanie o dojrzałe społeczeństwo możliwe, że przenika do popkultury. „Młody człowiek musi być przygotowany przez światłego wychowawcę, a nie przez żywioł uliczny, do tego, że życie jego składać się będzie z pasma indywidualnych decyzji i wyborów, że nikt i nic – ani przeznaczenie boże, ani historyczna konieczność – nie zdejmie z niego odpowiedzialności za jego czyny. (…) Nową szansą jest osobowość twórcza, nowatorska, silna świadomością, że jest na własne siły zdana, o wiele lepiej zabezpieczona przed rozczarowaniami i cynizmem, przed frustracyjnym odwrotem do małego prywatnego światka. Szansa jest wystarczająco atrakcyjna, by uzasadniała podjęcie nowych zadań, mimo iż będą one wymagać wielkiego wysiłku.” (Z. Bauman, „Kultura a struktura społeczna”, w: „Szkice z teorii kultury”, Warszawa 2017, s. 344). Bond stawia czoła wyzwaniom i świtu, czasem robi to na wyraźną prośbę innych ludzi. Gra, a stawka jest wielka, ryzyko zaś ogromne, bo Bond nie jest nieśmiertelny, nie jest Bogiem, jest człowiekiem i może umrzeć, zginąć, choć raczej wierzymy, że tak się nie stanie. W życiu podobnie; pchani optymistycznym wiatrem naprężamy żagle, a szansa niepowodzenia zawsze istnieje, tak, jak metaforyczna śmierć – porażka czy dosłowna utrata życia. To musi wiedzieć każdy, a przede wszystkim młody człowiek. Zwrócić należy uwagę na potrzebę ciągłości, nawiązań do tego, co było. Konieczność jakby stabilizujących kotwic wydaje się bardzo w nurcie współczesnego myślenia o świecie, kulturze. Bond pochodzi od Bondów, taki rodzaj tożsamości, dziedzictwa naprawdę brzmi dobrze, choć wiąże się ze wszystkimi błogosławieństwami i przekleństwami. Kultura w mikro i makro skali jest procesem, w sensie rodzinnym rysują się wpływy pokoleń, pewnego rodzaju powtarzalność zjawisk, tendencji (również w postawach, wyborach) na poziomie świadomym i nieuświadomionym. Przekonują o tym w argumentacji powołując się na ważne badania naukowcy, psychologowie, kulturoznawcy. W Bondzie zamykają się inne Bondy, jak w nas przeszłość i to nie oznacza determinizmu – każdy Bond jest także inny, nie widzimy go w bezwładzie, skutego okowami przeszłości, tylko rozumiejącego (chyba nigdy tak bardzo, jak w „Nie czas umierać”), iż ma za sobą przeszłość, mówiąc metaforycznie, ciągnie ten ogon diachroniczny, ale też żyje w teraźniejszości i ma przed sobą przyszłość. Człowiek świadomy, rozumiejący złożoność świata, szanujący przeszłość i siebie jako część innych bytów, a także pracujący na przyszłość kolejnych pokoleń to pożądany model osoby współczesnej, tak mężczyzny, jak i kobiety. To model, od którego mogą uczyć się młodsze pokolenia. Po trzecie podkreślić trzeba w najnowszym „Bondzie” emanacje uniwersalnych strachów, lęków, które podpowiadają to, co rzeczywiście pobrzmiewa w globalnym imaginarium, zwłaszcza, że jesteśmy – być może tak to trzeba określić – w czasie naznaczonym pandemią (również metaforyczną wojną o ocalenie ludzkości) i okresy kiedyś staną się sygnalizowane na te przed cuvidem i po nim, kto wie.Wspólne doświadczenie dzieje również staje się punktem odniesień, dla różnych pokoleń. Po czwarte, w nowym „Bondzie” przekonuje zarzucenie patosu na rzecz lekkości, czułego humoru, rozbłysków inteligencji, zwłaszcza kobiecej. Chyba naprawdę tego trzeba współczesnemu światu, koturnowość, patos powinna wpierać inteligencja, błyskotliwość, rezolutność. Jednak, aby się na takie zabiegi decydować, powinno się znać reguły, kanony, konwencje, by nie uprawiać błazenady lub zdobywać się na płytki żart. Pięknie się w nowym Bondzie – mówiąc językiem kulturoznawców – blenduje tradycja (również a może przede wszystkim ta „bondowska) z nowoczesnością, dochodzi do mądrych wskrzeszeń, kontynuacji i reinterpretacji, jednocześnie są momenty, które trzeba „brać na wiarę” (przekraczające racjonalizm i mimetycznosść), nie brak impresjonizmu, tropów, śladów, być może dopiero kiedyś łożących się w całość. Świat nie jest oczywisty, jest skomplikowany i w każdej chwili może być jeszcze bardziej złożony, kiedy do społecznej i kulturowej gry trafiają nowe wpływy. Zachodzą w nim nagłe zwroty, nieoczekiwane rozwiązania, okoliczności na granicy irracjonalizmu albo boskich wpływów. Jeśli na świat będziemy patrzeć jak na płaski błękitny ocean, możemy nie dostrzec, że na jego piękno „pracuje” to wszystko, co jest pod powierzchnią. Widzimy taflę (jak się widzi fasady, efekty, awatary) i to jest prawda, i to jest tak, ale jest też całkowicie inaczej. „Nie czas umierać” to dobry pop, osadzony w nurcie współczesności i znak, że musiał przy tym pracować sztab niegłupich ludzi (i tak właśnie jest, wymienić choćby Phoebe Waller-Bridge), zdających sobie sprawę z wielu tendencji. Daniel Craig korzystając z uprzywilejowanej roli i astronomicznej gaży, miał wpływ na zespół tworzący najnowszego „007”. Polecał m.in. znakomite kobiety, co spotykało się ze zdziwieniem, upatrywano w tym dobrze widzianych rozegrań parytetowych, natomiast on odpowiadał: Nie, PO PROSTU ONA MA TALENT! Właśnie, zacznijmy myśleć i budować na talentach… ale to już wątek na inny wpis. Na koniec warto wrócić jeszcze do kwestii oddziaływania kultury na społeczne imaginarium. Dorothy Lee definiuje ją jako „system symboli, który przekształca rzeczywistość fizyczną transcendentną (the phisiwcal reality what is „there”) w rzeczywistość doświadczaną (D.Lee, Freedom and Culture, Englewood Cliffs, New York 1959, t.1), a wybitny badacz kultury Ernst Cassirer pisze w swoich tekstach, że człowiek potrafi żyć wyłącznie w świecie symbolicznym, bo mit, sztuka, religia jest społecznym uniwersum, od którego nie da się uciec. Pozdrawiam. Wasza E z CTS

PODZIEL SIĘ