Wybór materiału i przewodnika to jedna z kluczowych kwestii w dążeniu do edukacyjnego sukcesu. Okazuje się, że to za mało. Efektywność wymaga docenienia roli zmysłów.
Wśród ludzi są wzrokowcy i ci, którzy na przykład szybciej uczą się, słuchając, ale  przyjmuje się, że zapamiętamy: „20% tego, co usłyszymy, 30% tego, co zobaczymy, 50% tego, co usłyszymy i zobaczymy, 70% tego, o czym sami rozmawiamy albo komuś innemu wyjaśniamy, 90% tego, co sami wypróbujemy i wykonamy.” – piszą Elisabeth Bernard, Wolfgang Endres (Elisabeth Bernard, Wolfgang Endres, Tak uczyć się jest super, Białystok 2006, s. 95 – seria Psychologia Dziecka.). Wniosek jest prosty:
Najbardziej efektywny sposób uczenia się to ten, w który zaangażujemy możliwie dużo zmysłów. Trzeba wiedzieć, że najbardziej zachłannym z nich jest zmysł wzroku.

Inną i równie ważną zasadą jest stopniowanie trudności. Jeśli coś przychodzi nam zbyt prosto, nie możemy liczyć na rozwój, jeśli rozwiązania nieustannie są skomplikowane, będzie też trudno o progres a raczej pewne stanie się zniechęcenie.
O Sensory Integration (SI) pisze się i mówi zazwyczaj w kontekście pracy z dziećmi, jednak to zagadnienie jest ważne dla całości myślenia o edukacji, zwłaszcza, że dotyczy ono wszystkich osób: dysfunkcyjnych i zdrowych, uczących się różnych dziedzin i przedmiotów.
Żeby zoptymalizować wyniki, ‚uczenie (się) reaktywne’ polegające na podążaniu za śladem nauczyciela i pod jego pod kierunkiem ma obejmować wiele zmysłów, a teoria łączyć się z praktyką.
Nawet notowanie wymaga drobnej inwencji własnej i jest już aktywnością, która konotuje przetwarzanie informacji. Wydaje się lepsze kilkanaście samodzielnie zanotowanych dobrych zdań niż stosy skserowanych cudzych tekstów czy gotowych materiałów przygotowanych np. przez nauczyciela.

Na niższych szczeblach edukacji nie można wymagać notowania, ale wskazane jest, żeby dziecko podejmowało próby zamienienia zdań podyktowanych przez nauczyciela na inne, które będą mieć ten sam sens lecz będą ułożone przez ucznia. Zdania można zmieniać na rebusy i z nich układać nowe. Zdanie można usłyszeć, rozbudować, można je sobie wyobrazić i poczuć (Dysgraficy i dyslektycy czują literki na swoich plecach w jednym z podstawowych ćwiczeń terapii.). Dużo zależy od wiedzy i kreatywności nauczyciela.
Ostatnio zdarzyło mi się na nowo zajrzeć do materiałów z opcji Terapia zaburzeń w mówieniu, czytaniu, pisaniu i doszłam do wniosku, że mogą one posłużyć również osobom pracującym z uczniami bez diagnoz. Poza tym naprawdę uwrażliwiają.
Pozdrawiam. E.zCTS

PODZIEL SIĘ