Z cyklu „Poniedziałek z impetem” #5. Zostajemy przy temacie motywacji. W piątek polecone zostały ćwiczenia do rozwiązania, a ten tekst stanowi swoistą oprawę czy też komentarz do nich. Starsze pokolenia przekazywały młodszym, iż największą motywacją jest „mus”, czyli po prostu konieczność zrobienia czegoś najczęściej wiążąca się z chęcią przetrwania. Jeśli myśleć w ten sposób, to nadal znajdujemy się u podstaw piramidy wymyślonej przez Abrahama Maslowa. Oczywiście niejednokrotnie zaspokojenie deterministycznej pierwotnej potrzeby mobilizuje człowieka do działania, zwłaszcza, że dynamicznie rozwijająca się kultura oraz procesy cywilizacyjne sprawiły, iż współcześnie budowa „szałasu” jest znacznie bardziej skomplikowana i wymaga stempli bankowych, a chodzenie na „łowy” do marketów spowodowało ewolucje narzędzi. Skompresowały się one do wymiaru czterech cyfr PIN. Należy się spodziewać, że osoba czując brak w podstawowych obszarach gwarantujących przeżycie, przeważnie będzie starała się za wszelką cenę wyrównać deficyt, ponieważ nie ulega wątpliwości, że każdy chce mieć gdzie mieszkać i czuć się w tym miejscu, przynajmniej w minimalnym stopniu komfortowo. W sytuacji kiedy pierwsze potrzeby są zaspokojone, nie kończy się punktowanie źródeł motywacji, gdyż mogą one korelować z poczuciem bezpieczeństwa (np. emocjonalnego) i przynależności (np. do danego środowiska, grupy społecznej). Najwyżej w hierarchii – zdaniem Maslowa – sytuują się potrzeby związane z poczuciem uznania (np. staraniem się, by nas polubiono lub kompensacją braku sympatii ze strony innych), a także potrzeba samorealizacji. Przyjmuje się, że tylko znikoma część ludności (ok. 10%, co wynika z badań) źródła swojej motywacji szuka w pięknu i chęci przyczynienia się do wzrostu tej wartości, lwia część po prostu stara się kompensować braki, w dużej mierze te podstawowe i o charakterze deficytowym, a to zdecydowanie za mało. Znany mówca i psycholog biznesu Brian Tracy radzi, żeby pytać ludzi, z czego w swoim życiu (również zawodowym) są najbardziej zadowoleni, ponieważ w ten sposób dojdzie do odkrycia ich motywacji. Jednocześnie należy pamiętać, iż każda jednostka uwikłana jest w różne zależności, doświadczenia i każdy poziom standaryzacji może prowadzić do niepełnej odpowiedzi. Aby dowiedzieć się, co ludzi motywuje do działania David McClelland (amerykański specjalista w zakresie motywacji i przedsiębiorczości) uporządkował wyniki swoich obserwacji, badań. Zauważył, iż są osoby, dla których kluczowa staje się autonomia w obszarze osobistych osiągnięć, innym będzie przede wszystkim zależało na wpływaniu na innych (w tej grupie zazwyczaj znajdziemy osoby, które chętnie zostają menadżerami, trenerami). Poza tymi wyróżnić wypada jeszcze dwie grupy: pierwszą stanowią osoby upatrujące źródeł satysfakcji we współpracy z innymi (takie cechy posiadają koordynatorzy, jeśli są właściwymi osobami na właściwym miejscu) i ci, którym najbardziej zależy po prostu na przynależności do danej grupy. EzCTS

PODZIEL SIĘ