SŁOWO O LITERATURZE I SZTUCE NA DZIŚ? PROSZĘ BARDZO #5 Jak od-począć w lekturze, a także o tym, co wspólnego ma czytelnik ze śledczym i renowatorem starego krzesła. W poprzednim wpisie, lakonicznie ale jednak, była mowa o tym, że przeczytanie kolejnego wiersza, dodatkowego utworu np. w szkolnej ławie i „przerobienie” ich niewiele daje. Ilość nie wyklucza jakości, jednak zasadniczo lepiej jest pod dobrym przewodnictwem zrobić jedną rzecz porządnie, wzorcowo i wzorowo. Takie „matryce” (tylko tu warto podkreślić bardzo dobre) dadzą poczucie bezpieczeństwa, w przeciwnym razie mimo ilości, możemy cały czas tkwić w malignie, być przemęczonym i rozczarowanym, a przecież na półkach czy w wizjach nauczycieli tekstów absolutnie polecanych i koniecznych robi się coraz więcej. Odpocząć to znaczy począć od początku, czyli do jednej jednego problemu, zagadnienia można (a nawet trzeba) podchodzić wielokrotnie, trochę jak śledczy badający jakąś sprawę i decydujący się na zaangażowanie nowych osób, które mogłyby spojrzeć na nią „świeżym” wzrokiem lub sami na nowo podejmujący materiał, jednak po czasie odpoczynku. Olga Tokarczuk w świetnym tekście „Palec w soli” pisze o tym, że sama wraca do znanych (ale czy na pewno znanych?) tekstów i za każdym razem wyłuskuje z nich coś nowego, ten proces lektury jest inny. Chodzi o „odnawianie znaczeń” w zmieniającym się i przemijającym świecie. (…) hermeneutyczne odnawianie znaczeń jest odpowiedzią na związane z tym zapominanie o mądrości pokoleń. Zadaniem i niezbywalną funkcją historii literatury jest więc nie tylko faktograficzna dokumentacja przeszłości, ale również – jak to trafnie nazwała Maria Janion – możliwe dzięki hermeneutyce „odnawianie znaczeń””. (Andrzej Waśko, „O edukacji literackiej…”, Kraków 2019, s. 85.). Może być to również remedium na bolączkę tego świata, w którym nie wierzymy tradycji, ale również nie darzymy zaufaniem tego, co nowoczesne. To, co tradycyjne, stare, wydaje się anachroniczne, przebrzmiałe, nudne i nie przystające do współczesności, to zaś, co nowoczesne jest jeszcze chwiejne, nieprzetestowane, za mało poddane czasowi. Ten rodzaj pętli również na szyi humanistyki się zaciska i rozwiązanie, którego sensem i celem staje się „odnawianie znaczeń” ma w sobie coś prostego i zarazem rewolucyjnego. To, co przeżywamy współcześnie zostało już zapisane w historii (historii literatury), jednak można poddać to wskrzeszeniu, doprowadzić do „fuzji horyzontów”, którą potraktujemy jako nie tylko subiektywne doświadczenie (np. czytelnik konfrontujący swój świat ze światem innym, tj. wykreowanym w tekście), ale uczynić tę „metodę” czy rodzaj podejścia do tekstu skalowalnymi i nierutynowymi. To tak jakbyśmy mieli w grupach lub samodzielnie odnowić stare krzesło, nadać mu stare-nowe życie. H.G.Gadamer hołduje doświadczeniu hermeneutycznemu i stwierdzeniu, że o przeszłości nie należy zapominać, tylko włączać ją do żywej kultury dnia dzisiejszego. „Warunkiem takiego włączenia przekazu tradycji do kultury współczesnej jest fenomen intelektualny, nazwany „fuzją horyzontów”” (po. cit., s. 88), oznaczająca taki stan, w którym dochodzi do zatarcia granic między przeszłością a teraźniejszością, dzięki czemu łatwiej ją zrozumieć, a lektura to rodzaj dialogu. (zob.: T.Mackiewicz, „Wokół sporów o historię literatury”, w: „Tekstualia”, nr 22 (3/2010). Warto dodać, że w cyklu „Słowo o literaturze i sztuce…” pisałam też o wskrzeszeniach i chodzeniu po cmentarzyskach. Te teksty i ich sens łączą się w jedną całość, bo de facto chodzi o to, że nie zrozumiemy siebie samych bez tego „ogona”, który ciągniemy, bez przeszłości właśnie, ale również, o to, by na dobry użytek, pożytek korzystać z tego, co kulturowo za nami i zabiegać o przyszłość, czy też – bardziej jednostkowo i intymnie – samoświadomość. Czy zatem jako czytelnicy jesteście gotowi na „renowację”? Który tekst weźmiecie na warsztat, czym go potraktujecie, co w nim odkryjecie i jakie będą rezultaty? Pozdrawiam. Wasza E z CTS.

PODZIEL SIĘ