SŁOWO O LITERATURZE I SZTUCE NA DZIŚ? PROSZĘ BARDZO #30. Dziś odpowiedź na pytanie, dlaczego autorzy słyszą głosy, a także o tym, że nie należy uprawiać dyktatury scalenia „ja”. Uprzedzam zawczasu, iż w żadnej mierze nie jest to wpis afirmujący patologię i zaburzenia psychiczne, choć nadal pozostajemy w sferze irracjonalizmu. W celu rozważań gęsto odwoływać się będę do najnowszej książki Olgi Tokarczuk, tj. do „Czułego Narratora”, który przed momentem trafił na półki księgarni. W konsensusie zależy mi na podtrzymaniu tezy Noblistki, iż do realizacji twórczej potrzebne jest wyjście poza sztampę, sięgnięcie dalej i dalej. Podejście wyobrażeniowe, nieco schizofreniczne obejmuje nie tylko ludzi pióra, a jak powszechnie wiadomo inteligencji się nie dziedziczy, choć wpływy środowiskowe pozwalają rozwijać predyspozycje czy talenty, dotyczy to również sfery imaginatywnej. „I na koniec chcę z całym przekonaniem powiedzieć, że n i e m a s z t u k i b e z s z c z y p t y i r r a c j o n a l n o ś c i, bo sztuka wyraża zawsze całość doświadczenia człowieka, w którym zawierają się przecież intuicja i obsesje, szaleństwo i fantazja w równym stopniu jak idee. Język zaś jest nożem i widelcem, przy których użyciu z gracja konsumujemy tę rzeczywistość” – pisze Olga Tokarczuk (Olga Tokarczuk, „Czuły narrator”, WL, 2020, str. 238). W innej części tej samej książki Noblistka przekonuje, że literatura, nawet rozumiana w dyskursie konsumpcyjnym, pozostaje rodzajem komunikatu, podobnym do logo na metce ubrania, ale aby powstała potrzebny jest nie tylko entuzjazm twórczy (czasem płony, często zuchwały), lecz również czuła narracja pozwalająca uautentycznić postaci i kreowany świat (Olga Tokarczuk, „Czuły…”, s. 222), ja podmiotu piszącego to nie jest to samo, które urealnia się w literaturze, ono ulega jakby multiplikacji, ale spotęgowanie to jest za każdym razem i dla poszczególnych postaci odmienne. „Na początku więc opowiadanie jest a k t e m m o c y, powtarzaniem biblijnego dzieła stworzenia, gdzie Słowo staje się ciałem i jest afirmacją tworzącego, wyjaśniającego, fantazjującego „ja”, oddanego do końca imaginacji” (tamże, s. 151). Funkcjonują w nim głosy mające osobne predylekcje. Jedne z łatwością znajdują swoje miejsca, o inne trzeba walczyć, co jest równoznaczne z biciem się o każdą frazę, o każde wskrzeszenie istot tkwiących w samym pisarzu, bo w końcu prawda i zmarły (’emet’ i ‚met’) w języku hebrajskim tak bardzo do siebie pasują i żyją jakby na rozkaz artysty. „Pokrewieństwo narratora z monstrami wydaje się bezdyskusyjne, choć w przeciwieństwie do nich nie wydaje się on groźny.” (tamże, 154). Jest to możliwe, ponieważ scalanie „ja” w jedno niepodzielne stało się niejako dyktaturą współczesności i często może być bardziej niezdrowe i dramatyczne, niż wielość. Wielopostaciowość ludzkiej psychiki sankcjonuje nasze związki ze światem jakże skomplikowanym, multiplikującym się i migotliwym. Zadaniem autora jest ocalać, nie pozwalać na hipnagogię, obumarcie głosów wewnętrznych, pozwalać, żeby „chaotyczne procesy entropii porządkowały się w linearne schematy fabularne” (tamże, str. 169), być „duchem opowieści”. Tokarczuk pisze: „Być może w wielogłosowym, rozbitym na fragmenty świecie, gdzie przekrzykują się rozmaici narratorzy pierwszoosobowi, w tweetach,, na blogach, w mediach, potrzeba nam narratorów – totalitarnych, totalnych, czwartoosobowych, wieloosobowych, pozaosobowych. Narratorem z trzecim okiem, szóstym zmysłem, panoptykalnych i zdolnych być kolejnym pasażerem Nostromo.” (tamże, s. 179). Podsumowując, na szczęście nie jesteśmy monolitami, a wielorakość przydaje się nie tylko w pracy twórczej, ale również w życiu. Dokopywanie się do samych siebie różnych, to tak naprawę przeglądanie się w świecie i naturze. Poza tym pamiętajmy, że dominantom współczesności jest narracja pierwszoosobowa, tak powszechna w mediach i na portalach społecznościowych, nie odmawiając ważności indywidualizmu, pomyślmy, czy na takiej narracji wciąż jeszcze nam zależy jako czytelnikom. Czego życzyć na koniec powyższych rozważań? Olga Tokarczuk napisała „Czułość jest najskromniejszą odmianą miłości” (Olga Tokarczuk,”Czuły narrator”, str. 288), więc może czułości, przejmowania się tym, czym się zajmujecie. Wasza E z CTS #czytasz #czytasztosuper #edukacja #literatura #sztuka #Tokarczuk #czułość #czułynarrator #narrator

PODZIEL SIĘ