SŁOWO O LITERATURZE I SZTUCE NA DZIŚ? PROSZĘ BARDZO #26. Zamrozić chwilę (A.Schopenhauer), czyli o tworzeniu, literaturze, sztuce inaczej. Wypada zacząć od dwóch cytatów, w których pojawia się słowo „zmrozić”, by dotrzeć do potrzeby modus vivendi w mówieniu o literaturze. „Sztuka moja polega na jak najżywszym wpatrywaniu się w byt lub jak najgłębszym odczuwaniu go, gdy się szczęśliwa chwila zdarzy; przy czym chwilę tę natychmiast oblewam najzimniejszą, jak najabstrakcyjniejszą refleksją, aby ją w ten sposób przechować z a m r o ż o n ą” (A. Schopenhaurer, „Neue Paralipomena”. Cyt. za: J. Golstein, „Nowe drogi w filozofii współczesnej ze szczególnym uwzględnieniem stosunku nauki i życia”, przeł. K. Błeszczyński, Kraków 1912, s. 152.). „Poza granicami idei, co się zmroziły i ścięły w mowę, powinniśmy szukać ciepła i ruchliwości życia” (H. Bergson, „Zdrowy rozsądek a nauki klasyczne”, przeł. F. Thumen, „Widnokręgi” 1911, s. 198. Oba cytaty znajdziecie też w tekście Ryszarda Nycza „Język modernizmu. Doświadczenie wyobcowania” w: „Pamiętnik literacki” 1989 80/1, s. 205-220. W tym artykule pojawia się tez między innymi cytat z Nietzschego, w którym filozof daje do zrozumienia, iż słowa są gorsze niż kamienie, zawalają drogę poznania, poznania, które samo w sobie jest poważnym przedsięwzięciem sięgającym maksym Sokratesa. Refleksyjność i „zamrożenie” chwili, przeżycia jest sposobem na zamienianie życia w doświadczenie, co odbywa się poprzez opowiadanie, narrację. Poza tym, patrząc jeszcze inaczej, potrzeba desygnatów również niesie ulgę, oswojenie i porządek, ale też „zamyka” w nomos (Każdy obiekt pasujący do danej myśli, to jest to a to.), kategoryzuje, upraszcza. Literacka narracja jeszcze nie wykształciła takiego aparatu, narzędzia, perspektywy, które pozwoliłyby na odejście od antropocentryzmu lub nawet ‚zoe’ (perspektywy nieantropocentrycznej), marzenie Olgi Tokarczuk, które wyraziła w przemówieniu Noblowskim nie zostaje jeszcze spełnione. „Upolowane” (Za jednym z tekstów Jana Parandowskiego posługuję się metaforą łowcy.) zjawiska, drobiny proszą się o unaocznienie i pisarz daje im życie, jednocześnie – ponieważ musi dokonać wyboru, konkretyzacji – uśmierca inne. W życiu, literaturze, mówieniu o nich widocznie potrzeba nie tylko przestrzeni uniwersalnej (unus mundi), ale również wypracowania nowego modus vivendi, zapalne kwestie zostają zawieszone, bo priorytetem jest pokazanie zależności, ułożenie ich między ludźmi, państwami, komponentami itd. „[…] dzieło awangardowe nie poddaje się interpretacjom opartym na rekonstrukcji jego sensu; zamiast tego wymaga użycia nowej hermeneutyki badającej sposoby powstawania i zasady jego konstrukcji. […] U ich podstaw leży przekonanie, że przyszło nam żyć wśród ruin i ułamków dawnej kultury, że istniejąca kiedyś jedność kulturowa została utracona i że zbieranie drobnych fragmentów oraz uporczywe składanie ich na nowo jest jedynym lekarstwem, czy też raczej paliatywem, na wszechogarniający proces rozkładu, desakralizacji i wulgaryzacji kultury.” (Jan Balbierz, „A propos inferna”, Kraków 2012, s. 110-111.) Wracając do początku wpisu, wypada dodać, że być może będzie on rodzajem kubła zimnej wody, dzięki któremu jeszcze inaczej spojrzymy na proces literacki i literaturę, może jako właśnie tę zbieraninę drobin, które – choć zabrzmi jak eksterminacja – zostały ocalone od zagłady zapomnienia, trzeba im nadać porządek i unus mundi, i modus vivendi. NA CHŁODNO, NA TRZEŹWO, PRZYTOMNIE… Pozdrawiam Was. Wasza E z CTZ

PODZIEL SIĘ