SŁOWO O LITERATURZE I SZTUCE NA DZIŚ? BARDZO PROSZĘ #35. Rzecz o ś l e d z t w i e n i e d o s k o n a ł y m. Zacząć można od dwóch tym razem lakonicznych choć semantycznie pojemnych cytatów: „Nie ma nic poza tekstem” (J. Derridy) i „Dobrzy czytelnicy czynią książkę coraz lepszą, źli czynią ją klarowniejszą” (F. Nietzschego). Oczywiście od uproszczeń, periodyzacji nie sposób jest uciekać, ponieważ schematy jak rytuały porządkują życie, myślenie o świecie, człowiek więc potrzebuje sztampy, matrycy niczym starożytni mitu jako czegoś, co ujmie ich bolączki i radości, ich egzystencję i eschatologiczne niepokoje w ryzy. Podobnie spostrzeżenia można mieć odnośnie literatury jako całości. „Świat tekstu wciąga czytelnika, podsuwa sposób odbioru, stymuluje wyobraźnię, wyznacza kierunki myślenia, ale też z drugiej strony tekst poddany jest lekturowej swobodzie” (Marta Rusek „Czytanie jako podróż – perspektywa edukacyjna” w: „Doświadczenie lektury” red. Krzysztof Biedrzycki, Anna Janus-Sitarz, Kraków 2012, s. 220). Tekst możemy postrzegać jako ocean do przepłynięcia, pamiętając co zaznaczane było w kilku poprzednich wpisach, że płyniemy po powierzchni, a pod nią trupy, skamieliny, wraki, które pracują na błękit oceanu. I właśnie, idąc taką metaforą, tekst przypomina również zagadkę, czytelnik zaś detektywa borykającego się z co rusz to nowymi faktami, poszlakami i zmierzającego w różnym tempie do celu, który z kolei sukcesywnie zaczyna się kruszyć, zatem cały proces trzeba powtórzyć niczym doświadczenie w laboratorium czy procedurę śledztwa. Niby wszystkie odpowiedzi są w tekście a całość tworzy obraz z puzzli, jednak – co podkreśla francuski antropolog M. de Certeau powołując się na Foucaulta, Barthes’a – tekst porządkowany jest przez kody odbioru i to one się mu wymykają (M. de Certeau „Wynaleźć codzienność. Sztuki działania”, przeł. K.Thiel-Janczuk, Kraków 2008, s. 169). Czytelnik w roli detektywa, wprowadza psa tropiącego, stosuje różne narzędzia, prowokuje i korzysta z dokonań nauki, sięga również po klasyczne metody, ale jednak permanentnie jest tym, któremu co rusz wyślizgują się fakty, a pozornie spójna całość, jaką próbuje uzyskać zostaje rozbijana. W ten sposób tekst odnosi swój triumf, bo potwierdza swoją „nieredukowalność”, co więcej jest to też sukces czytelnika, który może nawet zdobył się na konsensusy, dowiódł jakiejś tezy, jednakże ma przekonanie, że to co powiedział nie jest wszystkim i lada moment wynurzą się z tego oceanu nowe artefakty, poszlaki, które należy ze sobą skonfrontować. Czytanie wymaga zatem pokory i zuchwałości jednocześnie, przygotowania, często przewodnictwa, ale i refleksji, odwołania się do osobistych przeżyć, doświadczeń, pierwszych (intuicyjnych) i być może trafnych rozpoznań. Literatura – pisze Rusek – „stanowi pewną reakcję na rzeczywistość, odzwierciedla ludzkie potrzeby związane z dążeniem do opanowania i interpretowania egzystencji” (M. Rudek, „Czytanie jako podroż…”, op.cit. 224). Zaznacza także, powołując się na Foucaulta, iż proces czytania to stan, w którym dochodzi do poznania podmiotu czytanego przez podmiot czytający i podmiotu czytającego przez podmiot czytający poprzez podmiot czytany. Podsumowując, czytanie to jest ta specyficzna sytuacja, w której – znamy to być może z kryminałów – detektyw prowadzący śledztwo w jego toku konfrontuje się ze sobą, poznaje siebie samego, coś w sobie „załatwia”. Co się zaś tyczy samej interpretacji, to po pierwsze należy podkreślić, iż nierozstrzygalność jest cechą postmodernizmu, po drugie – jak sugeruje Ryszard Nycz – chodzi o uzyskanie poziomu „ograniczonego pluralizmu”, jednakże jest to już temat na kolejny wpis. Udanych jesiennych ŚLEDZTW. Wasza E z CTS

Wpis powstał 20.08.2020 roku i wówczas został opublikowany na moim FB.

#czytasztosuper #czytasz #literatura #literaturaiżycie #życie #śledztwo #tropy #detektyw #śledztwowtoku

PODZIEL SIĘ