Praca z uczniem w dzisiejszej edukacji wygląda trochę jak bieg po rozżarzonych ogniach, odhaczone, wypunktowane, zaliczone. Brakuje czasu na wspinaczkę, poza tym  żeby ona była możliwa i miała sens, szczeble muszą być stabilne i coraz wyżej ustawione.

Czy naprawdę myślimy, że lista lektur (ta lub inna), reorganizacja struktury systemu edukacji (ta lub kolejna) w XXI w., świecie nowych technologii, powszechnego i szybkiego dostępu do źródeł są w stanie zmienić myślenie pokoleń?
Dziś przypomniałam sobie niedawne wypowiedzi dwojga ważnych dla mnie osób. Pierwszą –  promotora mojej pracy licencjackiej dr hab. Andrzeja Waśki (UJ) – szefa sztabu pracującego nad listą lektur szkolnych, drugą – dr hab. Anny Janus-Sitarz (UJ) z katedry, której dużo, przynajmniej w moim odczuciu, zawdzięczam. Przywołałam w sobie ich wypowiedzi, by wrócić do kształcenia humanistycznego, jego wartości i zalet. Szczególnie jest ono ważne w zdehumanizowanej rzeczywistości, która zaczęła przypominać rozpędzony pociąg, przybierać zatrważającą postać cyferek, rubryk, statystyk i procentów pisałam już kilka razy. One oczywiście rysują  pojęcie o świecie i ludziach, ale mniej o człowieku. Podstawą jego rozumienia jest rozpatrzenie historii, którą niesie, ponieważ jednostka to konkretny przypadek i jego studium. Zupełnie jak w literaturze. Otóż właśnie, w literaturze. Przyglądając się wypowiedziom specjalistów i śledząc lawinę afer wokół strukturalnej reformy edukacji, zaczęłam myśleć, że brakuje zaufania i autonomii względem tych, którzy tę edukację tworzą, czyli nauczycieli, przecież ostatecznie to oni decydują, co się dzieje podczas tych 45 minut, oczywiście w związku z podstawą programową. Tymczasem Związki Zawodowe i rzesze nauczycieli reagują podobną niechęcią względem jeżenia się władzy. Potrzask, albo raczej rodzaj opresji, przemocy. Nauczyciele, którym co jakiś czas każe się tańczyć do zmienianych melodii, czują się przede wszystkim zmęczeni.
W poprzednim wpisie zaznaczyłam, że zmiana jest stałą wpisującą się w kulturę i tego zdania jestem pewna, natomiast synonimem zmiany nie może być chaos. Zwracam uwagę jeszcze raz na fakt, że zdezorientowani nie jesteśmy w stanie skupić się na procesie, pomyśleć o nim razem z uczniem, rodzicem, gronem nauczycielskim. Innym słowem, brakuje nam czasu na rozmowę, która jest absolutnie konieczna nie tylko w bloku humanistycznym.

Przypominając sobie dziś wypowiedzi uczonych, zastanawiam się, czy zmianą nie powinno być PODAROWANIE nauczycielom CZASU na myślenie, mówienie, wyciąganie wniosków itd., bo jestem pewna, że znów problem nie będzie tkwił w samej liście lektur (która, słusznie, budzi zastrzeżenia). Przecież ona się zmieni na tę czy inną, zaś zmory zostaną.

Podsumowując:
Reforma edukacji w zakresie struktury, bo taką ją cały czas widzę, powinna wziąć pod uwagę treść nauczania i holistyczny rozwój człowieka we współczesnym świecie.

EzCTS

PS
Wypowiedzi, które miałam z tyłu głowy, układając dzisiejszy wpis, można znaleźć pod linkami:
http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,21098142,czym-zgrzeszyl-harry-potter-lektury-szkolne-na-indeksie.html
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/nowy-kanon-lektur-szkolnych-ze-skrajnosci-w-skrajnosc/rg7fmc
EzCTS

PODZIEL SIĘ