Podobno racjonalista w obuwniczym przeżyłby prawdziwy egzystencjalny dramat, gdyby na półkach było (a wiemy, że jest to dopuszczalna sytuacja) kilkadziesiąt par jednakowoż dla niego wygodnych i stosownych do okazji butów.
Na szczęście, i mówię to z przekonaniem, na szczęście, jesteśmy istotami emocjonalnymi. Oczywiście pewne obawy może budzić fakt, że ponad osiemdziesiąt procent decyzji podejmujemy nieświadomie obwarowani wpływami, przymusami, powinnościami społecznymi, rodzinnymi. Jeżeli zdajemy sobie sprawę z tych zależności, zostaje tylko z par jednakowoż wygodnych i stosownych do okazji butów wybrać te, które najbardziej nam i tylko nam się spodobały.
Uczniowie, studenci jeżdżący na specjalnie dla nich przygotowywane obozy coachingowe na pewno radzą sobie sprawniej ze stawianiem celów, wytyczaniem swojej indywidualnej drogi, co w czasach różnorodnych możliwości jest sporym wyczynem. Rodzicom (ich rola jest bardzo istotna) radzę, choć rad spod znaku tzw. życiowej mądrości staram się unikać, by po prostu byli, przyglądali się uważnie, co młodemu człowiekowi sprawia największą radość, satysfakcję. Z doświadczenia wiem i rozumiem, że większość młodzieńczych, często entuzjastycznych planów jest tylko słomianym zapałem lub efekt błądzenia  po omacku. Należy na to pozwolić. Nie są  rozżarzone węgle, żeby kurczowo trzymać za rękę.

Ale uwierzcie mi takie samo zagubienie widziałam w oczach studentów. Prawdziwy wybór wymaga zejścia do głębi siebie samego, ograniczenia bodźców. Nikomu nie powiem, że ma iść na mój kurs, ale jeśli tak wybrał, zrobię jak najwięcej, żeby wiedział i czuł, że podjął najlepszą decyzję spośród wielu innych, pewnie też bardzo dobrych.

Przeglądałam ostatnio jeden z portali i ktoś napisał świetny komentarz, przywołując szkolną sytuację. Zapytał dzieci, co ma się stać, żeby były zmotywowane do nauki i bardziej wierzyły w siebie. Odpowiedziały, że chcą spotykać dobrych ludzi na swojej drodze. Proste, szczere, piękne.

Intuicja, jak rozumiem, jest rodzajem pierwotnej wiedzy i chyba to ona przybliża nas do natury. Unikamy wielkich zagrożeń, natomiast nie trudności, bo one z kolei pozwalają nam się rozwijać. W sposób dosłowny i metaforyczny wyszliśmy z lasu, tworząc kulturę, która podobnie jak cywilizacja stała się wskaźnikiem potęgi człowieka.
Z trudem przychodzi nam, zachodnioeuropejskim egocentrykom, egotykom i antropocentrykom, rozumieć to, co człowiek Dalekiego Wschodu, poczuć, że  jesteśmy źródłem wiedzy, również o nas samych.
Możemy przeczytać stosy poradników, a i tak mieć poczucie kręcenia się w kółko, bo te wszystkie prawdy są i o nas, i nie o nas jednocześnie. Nie znaczy to, że mamy zaraz zacząć hołdować Rousseau, kreować swój  indywidualizm (co będzie koniec końców nienaturalne), manifestacyjnie negować opinie z zewnątrz, ale ufać sobie, intuicji.

Na koniec cztery proste edukacyjne wskazówki:

1) Ryba świetnie się czuje w wodzie, nie na drzewie.
2) To, co dobre dla mnie, niekoniecznie będzie tak samo dobre dla ciebie, może nawet ci zaszkodzić. I odwrotnie.
3) Bądź tym dobrym [Uwaga! Nie litościwym czy niewymagającym!!] człowiekiem, o którym mówiły dzieci.
4) Ufaj sobie, mając zawsze na mnie liczyć.

Na szczęście (moje także!) na te i inne tematy młodzi ludzie mają szansę dyskutować, rozmawiamy, szukając konotacji literackich i innych np. życiowych odniesień na zajęciach, sesjach interdyscyplinarnych, do których tworzenia bardzo Was zachęcam.
Pozdrawiam majowo, EzCTS

PS
Drodzy! Praca domowa, prawdziwe wyzwanie dla Was:
Odpowiedzcie sobie na pytania:
1) Czy w miejscu, w którym jestem jest mi Wam dobrze? 2) Czy Wam z ludźmi, którymi się otaczacie jest dobrze? 3) Jak czujecie, czy ludziom, których Wy otaczacie jest z Wami dobrze? Co podpowiada Wam intuicja?
Tylko proszę powstrzymajcie się od rzucania etatu i kupowania biletów do Australii 😉
EzCTS

PODZIEL SIĘ