Praca w maksymalnym skupieniu, bo o niej będzie mowa, wymaga wyrobienia sobie nawyków, które będą temu procesowi sprzyjać, a jednocześnie nie zostaną wyniszczającą i sprzeniewierzającą się nam walką z rozpraszaczami. Ostatecznie nic, nawet odpoczynek i relaks, nie powinny i nie przynoszą większej satysfakcji niż czas poświęcony temu, co nas autentycznie interesuje, pociąga i w tym sensie otwiera kolejne perspektywy. Celem osiągnięcia takiego stanu nie wystarczy ograniczyć ilość bodźców i czasu spędzonego na mało ważnych, shallow work, zajęciach. Taka redukcja to za mało, punktem wyjścia jest poczucie, że praca, na której się skoncentrujemy, zagłębimy w nią przyniesie nam szczęście i poczucie spełnienia i przez to jest wartościowe.

Pamiętam, że zajęciach z filozofii Dalekiego Wschodu usłyszałam o sile, którą zyskuje się dzięki powtarzaniu w maksymalnej koncentracji tych samych czynności. Prawdopodobnie jest to też sekret modlitw, potarzania pewnych sekwencji, medytacji, mantr. Empirycznie o prawdziwości tych słów przekonałam się, kiedy zdarzyło mi się powtarzać te same mało skomplikowane czynności, ale w taki sposób, by się na nich koncentrować, nie popełnić błędu. Ja się w tę pracę po prostu głęboko zanurzyłam. Zwykła robotnicza praca stała się przyczynkiem poszukiwania siebie, sensu. Ale wówczas tego tak nie widziałam.

Ciężka praca – nie. Wytężona – tak.
Nigdy nie byłam i nie jestem zwolenniczką ciężkiej pracy, ale wysiłku – tak. W edukacji też o niego chodzi, bo jeśli mamy przed sobą trudne zadanie, wyzwanie, to po jego zakończeniu, choć zmęczeni, będziemy odczuwać satysfakcję. Zatem zadania nie mogą być zbyt łatwe. Banał nie jest ani linią obrony, ani drogą rozwoju. Warto dodać, że co dla jednego będzie przełamywaniem siebie, dla kogoś innego rutyną. Warto personalizować zadania, indywidualizować pracę, by dla wykonawcy była istotna i atrakcyjna.

Rytuały sprzyjające edukacji.

1) Czas i miejsce.

W domu możemy znaleźć miejsce, które będzie kojarzyło się naszemu mózgowi z pracą, ale w szkole czy na uczelni proponuję przekonać siebie samych, że to właśnie jest ten czas i to miejsce. Te 45 min. czy 90 minut intensywnej pracy. Nawet jeśli niezbyt interesuje nas dany problem, to korzyść z  „przestawienia się” na takie myślenie będzie ogromna, ponieważ nie będziemy musieli wracać do przedmiotu w domu. Nie będzie trzeba odpisywać notatek, prosić kolegę o wytłumaczenie, kserować zadań lub w desperacji przepisywać rozwiązania na przerwie przed kolejną lekcją. W skrócie: ile zrobimy, tyle zyskamy, a naszą deep work będziemy mogli poświęcić zagadnieniom naprawdę dla nas istotnym.

2) Cele. Warto je określać. Nie muszą być wielkie, ale np. na miarę czasu, którym danego dnia dysponujemy. W OK (Ocenianiu Kształtującym) jest nawet konieczność wskazania celów zajęć. To samo możemy zrobić, pracując w domu. Ważne, żeby potem sprawdzić, czy udało nam się zrealizować plan. Wysyłanie samemu sobie informacji zwrotnej jest bezcenne i pozwala szybko weryfikować, ustalać kolejne cele.

3) Wsparcie. Pracować tam, gdzie się chce i lubi przebywać to rzeczywiście bardzo ważne, ale przecież nie możemy przenieść swojego ukochanego biurka, kanapy czy pokoju np. do szkoły. I chyba w tym – w przeciwieństwie do Newporta – szukałabym zalety, ponieważ zbytni komfort, wygoda mogą rozleniwiać, albo sprawiać, że niepotrzebnie rozwlekamy temat, przedłużamy pracę. Musi być rodzaj spięcia się, dyscypliny. Niektórzy nawet wolą mieć nawet ostro zaznaczony death line. Ten rodzaj siekiery nad głową bywa mobilizujący.
Joanna Bator w wywiadach podkreśla, że pracuje tylko przy czystym biurku ustawionym przy oknie, które ma być odsłonięte, tzn. bez firan, zasłon czy żaluzji. Obok komputera dzbanek zielonej herbaty.Może być też całkiem inaczej. Konstruktywne bywa pozbawienie się luksusowych, miłych okoliczności.  Sting, opowiadał o tym, że aby napisać teksty na swoją płytę, musiał pozbawić się komfortu. W tym celu zamknął się na tarasie swojego apartamentu, odcinając się od ciepła i codziennych wygód. Wsparcie w edukacji zawsze rozumiałabym raczej w korelacji z osobami, mniej zaś z okolicznościami. Wsparcie może dać mistrz, przewodnik, tutor, trener, wsparciem są kompetencje, którymi dysponują, a także narzędzia usprawniające pracę i realizację celów. Na niektóre okoliczności nie mamy wpływu, są nam narzucone (np. liczba osób w klasie czy grupie, estetyka sal, sprzętów, temperatura, aura) i warto je odrzucać jako mniej istotne, inaczej mówiąc: uznać, że są ze strefy shllow work.

Głęboki, czyli jaki?

Najprawdopodobniej powszechnie znane jest pojęcie ekologii głębokiej, teraz mówimy o głębokiej pracy, zatem warto napisać, co w kontekście edukacji i pracy oznaczałby określnik ‚głęboki’.
Głęboka
– wymagająca zatrzymania się,
– dążąca do autentyczności i z niej wypływająca,
– wymagająca zrozumienia i akceptacji,
– spójna z innymi sferami życia,
– pozwalająca odkrywać bogactwo i różnorodność w danym obszarze,
– zmieniająca jakość życia (nie jest to równoznaczne z polepszeniem standardu),
– wymagająca zaangażowania, wytężona,odsyłająca do wyższego poziomu wtajemniczenia.

Warto przeczytać i zajrzeć:
Elisabeth Bernard, Wolfgang Endres, Tak się uczyć jest super, Białystok 2006.
Cal Newport, Deep Work, 2016. (Dostępna w Empiku)
http://calnewport.com/blog/
Pozdrawiam,
EzCTS

PODZIEL SIĘ