Nie było żartu w Prima dies Aprilis, wpis też jest poważny. Zapytana, czy zawsze chciałam robić to, czym się zajmuję, również poważnie odpowiadam, że TAK.
Nawet zajęta komponowaniem książki, pracą nad projektem Words Clinic, nie zapominam, co zostało mi dane, co jest wynikiem mojej pracy i komu zawdzięczam miłość np. do literatury. Ukłon w pas należy się nauczycielom (choć niełatwym byłam uczniem, samodzielnym i szybko przejmującym inicjatywy:)), profesorom i rodzinie. I dzięki Bogu.

Podziękowania za mój „okres warszawski” (od 2009) należą się właścicielce szkoły językowej w Londynie i byłej redaktor naczelnej „Sukcesu”.
Pamiętam, ponieważ wiem, że nie wszystko w życiu idzie jak z płatka i wiele razy trzeba ryzykować, zejść do czeluści siebie samego, by wspinać się po marzeniach, krok za krokiem, dzień za dniem i przekonać się, że horyzont to tylko linia, pozorny koniec świata.
Poważnie zabrzmiało, ale jak ma inaczej, skoro każdy, kto doświadczył życia w życiu, wie, o czym mówię. Nie zawsze jest prosto. To nawet dobrze:)

Święta Wielkanocne kojarzą się odnową, z odrodzeniem. Wskazuje na to między innymi symbolika jajka, wtórują rozzielenione okoliczności przyrody.  Powtórzę: z ODRODZENIEM. Z kolei nie ma odrodzenia bez otwartości, a otworzyć najtrudniej jest duszę i mózg, by uwolnić siebie, myśli.
John McCarthy zapytany przez p. Agnieszkę Korcz o to, co jest największym  sukcesem, a co największą porażką systemu edukacji w Stanach, mówi: „Jednym z największych sukcesów jest aktywne działanie wychowawców w kierunku kompetencji globalnych. Przyszłe pokolenia muszą rozwijać takie umiejętności, jak współpracę, komunikację, krytyczne myślenie i kreatywność. Dzięki inicjatywom i projektom, np. STEAM (Sience, Technology, Engineering, Arts ant Math) i Project Based Learning, uczniowie lepiej rozumieją świat. Jednak istnieje luka w realizacji tego typu projektów. Jest to szczególnie widoczne w środowiskach szkolnych, które działają jak fabryka. Uczniowie idą do klasy, w której wiedza dostarczana jest im w taki sposób, aby zapamiętali ją tylko na tyle długo, by zdać testy.”*, a uprzednio stwierdza, że mankamentem europejskiego systemu jest kładzenie nacisku na nauczanie poprzez testy.

Zgadzam się z tym w sposób bezdyskusyjny. Sama doświadczyłam ułamków wolnej edukacji, w szkole, gdzie kładziony był nacisk na rozwój, nikt nie straszył niezdanym egzaminem. Kiedy uczeń z – delikatnie mówiąc – niezbyt chlubnymi ocenami z języka polskiego, zaczął ze mną dyskutować, czułam i wiedziałam, że należy dać mu mówić i obdarzyć zaufaniem. Wygrał konkurs totalnie humanistyczny, pojechał do Brukseli, studia wybrał zupełnie [:)] niehumanistyczne, ale człowiekiem z otwartą duszą był, jest i pozostanie.

Poprzez ciągły dialog, nieustanne diagnozy i weryfikacje jesteśmy w stanie modelować życie młodych ludzi, szczególnie tych, którzy wywodzą się  z środowisk, gdzie potrzeba uwrażliwiania poprzez literaturę, naukę nie jest priorytetowa i szkoła stoi w opozycji do świata wartości pozaszkolnych, nieformalnych i pozaformalnych. Warto pamiętać, że najpierw w szkole, potem w pracy spędzamy pół życia, więc jeśli chcemy zakładać maski, żyć w „przebraniach”/”kostiumach” (jak aktor na scenie), w rozproszeniu i fragmentaryczności, proszę bardzo, ale kiedy naszym priorytetem jest odkrywanie i budowanie tożsamości, lepiej, gdy doświadczane przez nas światy są spójne pod względem aksjologii i możemy w pełni odpowiedzialnie identyfikować się z nimi.
Pierwszym krokiem w lepsze jutro jest zmiana nastawienia. „Warto zrezygnować z przekonania, że skoro jesteśmy dorośli, to zawsze mamy rację, i pozwolić uczyć się uczniom przez działanie, doświadczenie, błędy. […] Dzieci chętnie podążają  za nauczycielami, którym ufają, którzy potrafią ich zaciekawić, zainspirować, stworzyć atrakcyjne środowisko edukacyjne”** – pisze Agnieszka Ważny.
A dla nas, co jest ważne? Odpowiem, nawiązując też do początków mojej dzisiejszej wypowiedzi, słowami mojej przewodniczki po świecie metodyki prof. Jadwigi Kowalikowej z UJ:

„Liczy się przede wszystkim siła motywacji. Z pewnością jest ona duża, jeśli wynika z osobistych zainteresowań. Ale różnorodne konieczności życiowe działają nie mniej mobilizująco,wspierając wytrwałość oraz uodparniając na niepowodzenia. A z niepowodzeniami trzeba się zawsze liczyć.”

Jestem zdania, że o człowieku wiele mówią jego porażki, one są kłodami rzucanymi pod nogi, kamieniami, rysują naszą duszę. Ale właśnie taka jest ciekawsza…
I czy ktoś widział górę, na którą wchodzi się po wymuskanej, idealnie gładkiej (niemal przypominającej taflę) powierzchni?

W sprawie odrodzenia w okolicznościach rozzielenionej przyrody powiem, że należy myśleć globalnie i swój mały świat traktować zupełnie poważnie tak, jakby był (bo jest!) integralną częścią tego ogromnego, zadbać o jego adekwatność, licząc się z porażkami i mimo nich.
Pozdrawiam. E z CTS
* „Sygnał. By wiedzieć więcej. Magazyn wychowawcy” nr 4 (028) kwiecień 2014, s.21.
** ibidem, s. 54
*** J.Kowalikowa, Narodziny nauczyciela…, Kraków 2006, s. 330-331.

Rada 1 CTS w drodze wiosennej odnowy: Być na dystans ze strefą komfortu.

PODZIEL SIĘ